Na przyszłość należy zapamiętać, że jakikolwiek projekt zaczęty włóczką z jakąkolwiek zawartością moheru jest projektem ostatecznym dla tej włóczki.
Właśnie skończyłam pruć w swojej głupocie tak na oko 3/4 motka z domieszką moheru. Bo mnie fantazja naszła taka. I o ile fakt, że moher się czepia i pozostaje w nadanej mu konfiguracji jest fajny jak się coś niego robi, bo można cholerstwo spokojnie zdjąć z drutów (albo nieuważnie spuścić) i nic się nie stanie, bo to nie jest jakieś śliskie cholerstwo (choć z jedwabiu by się coś zrobiło, oj, zrobiło... Ale ceny odmawiają współpracy), żeby od razu poleciało osiem rzędów, o tyle prucie moheru jest tragedią i drogą przez mękę.
A zwłaszcza jebitnie zielonego moheru.
Idę teraz zdjąć tę zieleń z czarnych spodni. Cholerstwo linieje gorzej niż kot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz