niedziela, 1 lutego 2015

O randkowaniu online słów kilka


Tak się odgrażam i odgrażam, że będzie o portalach randkowych, więc proszę.

W ramach szybkiego wprowadzenia – konta mam na dwóch portalach, jedno na naszej rodzimej Sympatii, drugie na OkCupid. Profile podobne – nieśmiała introwertyczka, feministka, fanka fantasy i robienia na drutach. Ogólnie, jedyną przewagą Sympatii jest fakt, że jest polska, więc mam większe szanse poznać kogoś, kto mieszka w okolicy. Poza tym – Sympatia ssie niemożebnie (możliwość wysłania tylko jednej wiadomości dziennie bez dopłacania do tego biznesu? Serio?). W OkCupid z kolei najlepsze jest chyba to, że można sobie poczytać odpowiedzi ludzi na różne różniste pytania – łatwo się dowiedzieć, czy ktoś jest homofobem, rasistą albo uważa, że „nie” to „tak”, które wymaga odrobiny przekonywania.
Ogólnie, szału nie ma. Na OKC dostaję głównie „Hi, how are you?” i różne wariacje, względnie generyczne kopiuj-wklej, po których widać, że delikwent zobaczył tylko zdjęcie i nawet sobie głowy nie zawracał zerknięciem na profil. Na obu zdarzała się erotyka lotów koszących (następny delikwent dostanie wersję zbetowaną, jak mamę kocham). Na obu zdarzyło się zapytanie, czy nie chciałabym być „jednorożcem” (unicorn to określenie na biseksualną kobietę, która „dochodzi” do pary przy okazji trójkąta), przy czym wersja polska była w Gdańsku i proponowała przeprowadzkę do nich i wspólne mieszkanie (no zadzieram kiecę i lecę z Wrocławia, żeby pomóc im „odkrywać nowe horyzonty”, czy jak to ona ujęła…). Zdarzył się obleśny pięćdziesięciolatek z Ameryki, który szukał swojej drugiej połówki wśród dziewczyn (bo, jak sam to określił, łatwiej mu nawiązać kontakt z młodszymi. Czyli pi razy oko do dwudziestego piątego roku życia) w Europie, bo te w USA są zbyt według niego zepsute. Na moją uprzejmą sugestię, że na profilu jest napisane dokładnie, ludzi w jakim wieku szukam, i wyszłoby mu na zdrowie, jakby, bo ja wiem, respektował granice wyznaczone przez kobiety, dostałam opieprz, że nie jestem wystarczająco otwarta i jestem jedyną osobą, której się nie podoba, że podbija do mnie facet w wieku mojego ojca, do tego mieszkający na drugim końcu świata.
Poza tym – wkuropatwiające wiadomości typu „co robisz w wolnym czasie”. Poczytaj sobie, mośku, mój profil (ten sympatiowy to dosłownie trzy zdania), stoi jak byk, co robie w wolnym czasie. Ewentualnie pytają co studiuję, bo żeby to wykminić, musieliby przeczytać mój profil ze zrozumieniem. No i oczywiście, doprowadzający mnie do białej gorączki, temat feminizmu. Co ciekawe, pytanie pada tylko na Sympatii, i już nawet sobie nie zawracam głowy odpowiadaniem, bo geniuszom pytającym, czy obrażam się, jak mi ktoś przytrzyma drzwi albo pomoże walizkę zdjąć z półki (ja, osoba metr pięćdziesiąt pięć wzrostu, wagi piórkowej na dodatek) nawet nie ma co poświęcać trzech minut na odpisanie. A reszta zazwyczaj kończy dyskusję (krótką i wkuropatwiającą) tekstem z cyklu „e, w moim otoczeniu tego problemu nie ma, wymyślasz”. 
No i jak tu mieć nadzieję na spotkanie jakiegoś w miarę znośnego gościa?

No. To tyle na wprowadzenie, w przyszłości nie będę się musiała specjalnie rozpisywać, tylko będę wrzucać kwiatki na bieżąco. Może wtedy się blogasek trochę uruchomi?