Ha!
Haha...
Dobra, próbujemy po raz kolejny. Kontynuując temat klientów i ich narowów, a co, w sumie mam temat, to czemu się nie podzielić.
No więc wczoraj była taka sytuacja. Godzina 18:00. Światła pogaszone, system się właśnie wyłącza, plakietka na drzwiach przekręcona, że "Zamknięte". Przygotowuję słuchawki, coby, jak tylko komputer się wyłączy, wylecieć na skrzydłach wolności, bo w domu mamine pierogi na mnie czekają. Ale hola! Panno droga, w jaką drogę, jakie pierogi?
Drzwi się otwierają i wpada para, z radosnym tekstem na ustach, że och, omal ich plakietka na drzwiach nie zmyliła i by pomyśleli, że zamknięte! No szlag mnie trafił. Po czym wnioskowali, że otwarte, nie mam pojęcia, chyba tylko po mojej obecności w sklepie. Minę musiałam mieć bardzo wymowną, bo panienka straciła deczko impet i zatrzymała się z wyrazem twarzy wskazującym na głębokie procesy myślowe.
- No bo jest zamknięte - mówię tonem dość kwaśnym, żeby nie rzecz cierpkim, bo już do mnie te pierogi śpiewają głosem syrenim, a na dodatek jestem w robocie od dziewięciu godzin i już mam wszystkiego dość.
- A to już osiemnasta? - pyta wielce zaskoczona paniusia. Po czym stwierdza, zamiast, jak dobrze wychowany człowiek, że to oni nie będą głowy zawracać, - ale ja chciałam tylko farbki obejrzeć.
Farbki, że wyjaśnię, wyprzedażowe, które są wywalone w kartonie i chuja tam znajdzie prędzej niż kolor, który ją interesuje*. Coś wygrzebała, i wyskakuje z tekstem "To ja to sobie odłożę, i jutro po to przyjdę". Bo laska kończy pracę o 14 i będzie akurat tędy przechodziła. I w tym momencie mnie szlag jasny trafił, bo skoro cholera jedna wie, że będzie akurat przechodzić okolicą następnego dnia i może wpaść w ludzkich godzinach, kiedy nie będzie jej groziło metr pięćdziesiąt zmęczonej furii, to nie mogła po prostu pospierdalać i wrócić, jak będzie otwarte? Przecież nikt jej nie wykupi czterech farb olejnych w kolorach, które się nie sprzedają od dobrych dwóch lat! Zwłaszcza w ciągu tych pięciu godzin między otwarciem sklepu a jej nieuchronnym pojawieniem się.
Ludzie czasem nie myślą.
* Niezmiennie zadziwiają mnie ludzie, którzy siedzą w temacie n lat i wciąż liczą, że na wyprzedaż trafi biała albo czarna farba. Biorąc pod uwagę fakt, że biel w każdej postaci możemy zamawiać w ilościach hurtowych, i tak do końca następnego tygodnia doczekają marne ochłapy, musiałby stać się cud (albo trefna partia), żeby były na to jakieś szanse.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz