piątek, 9 stycznia 2015

Przeczuwam recenzję

Dorwałam się w końcu do Wiernych Wrogów Olgi Gromyko. No i co? No i ogólnie jest cud, miód i maliny, jak to u tej pani (choć fabuła jakby znowu ta sama, tylko z innymi bohaterami...), ale dopełzłam już do połowy książki, minęłam ją... I wciąż nie mogę się pozbyć natrętnej chęci złapania za czerwony długopis i zrobienia biednej książczynie porządnej korekty. Bo redakcja albo spała, albo ślepa się trafiła, albo w ogóle jej nie było, a to w stopce redakcyjnej to tylko taka zmyłka, pic na wodę fotomontaż. Literówki, przecinki stawiane jak się podoba, imiesłowy w dziwnych miejscach, jakieś w ogóle zdania bez sensu...
No co to ma być, ja się pytam? Ja wiem, że betowanie potrafi spaczyć człowieka na amen, no ale dajcie żyć...  Za pięć dych powinnam dostać dobre czytadło, a nie tekst do korekty!

A pisałam w stopce bloga, że marne mu wróżę losy? No ale nic, pigułki z suszonej żaby działają, spróbujemy jednak zreanimować tego trupka...

3 komentarze:

  1. O nie, to straszne! Zero ironii, jak babcię kocham. Naprawdę nie mogłam się doczekać, aż dorwę tę książkę, a ty mi tu taką rewelację zapodajesz? Nie rozumiem, naprawdę NIE ROZUMIEM, jak to się dzieje, że wydają książki z masą błędów, skoro jest i redaktor, i korektor. Za co oni pieniądze dostają, ja się pytam? Jak im nie wstyd podpisywać się pod książką pełną błędów? Jak wydawnictwo może się na coś takiego zgadzać? Sami sobie antyreklamę robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No straszne, straszne, zwłaszcza że pod "redaktor" tak ślicznie sobie wygląda Białołęcka (kobieta od stwierdzenia, że korekta musi się znać tylko na ortografii i interpunkcji, a redaktor na wszystkim. No i wyszło, że jak się zna na wszystkim, to się nie zna na niczym), po niej się takiego czegoś nie spodziewałam. A na dodatek w książkach o Wolsze nie było pod tym względem źle... Ale to jakaś plaga ostatnio, naprawdę czasem mam wrażenie, że tego nikt przed wydaniem nie czyta.
      Mimo to samą książkę polecam, bo mimo tych błędów dobra i przynajmniej nie rozbita na dwa tomy tylko solidne sześćset stron zabawy. Trzeba tylko zacisnąć zęby i ignorować...

      Usuń
    2. Opisane przez ciebie błędy należą raczej do kwestii korekty, a nie do redakcji. Redakcja często ma za wiele roboty z rzeczami ważniejszymi, jak błędy rzeczowe, problemy z logika i spójnością. Jeśli takie błędy występują na etapie redakcji to an nich skupia się redakcja. Następnie po drugim i trzecim czytaniu tekstu zwyczajnie się nie widzi błędów czysto interpunkcyjnych i gramatycznych. Kiedy znasz zawartość książki widzisz to co powinno tam być, a nie to co naprawdę jest, dlatego miedzy innymi robinie redakcji i korekty przez tą samą osobę to szczyt amatorszczyzny. A wracając do wspomnianej książki po to się potem robi korektę, jedną albo nawet dwie żeby usunąć tego typu błędy. Nie jest więc to jednak coś za co winiłabym redaktorkę. To kwestia złej korekty albo niedopatrzenia wydawcy, który korekty nie zrobił.

      Usuń