Tak się odgrażam i odgrażam, że będzie o
portalach randkowych, więc proszę.
W ramach szybkiego wprowadzenia – konta mam na
dwóch portalach, jedno na naszej rodzimej Sympatii, drugie na OkCupid. Profile
podobne – nieśmiała introwertyczka, feministka, fanka fantasy i robienia na
drutach. Ogólnie, jedyną przewagą Sympatii jest fakt, że jest polska, więc mam
większe szanse poznać kogoś, kto mieszka w okolicy. Poza tym – Sympatia ssie
niemożebnie (możliwość wysłania tylko jednej wiadomości dziennie bez dopłacania
do tego biznesu? Serio?). W OkCupid z kolei najlepsze jest chyba to, że można
sobie poczytać odpowiedzi ludzi na różne różniste pytania – łatwo się
dowiedzieć, czy ktoś jest homofobem, rasistą albo uważa, że „nie” to „tak”,
które wymaga odrobiny przekonywania.
Ogólnie, szału nie ma. Na OKC dostaję głównie „Hi,
how are you?” i różne wariacje, względnie generyczne kopiuj-wklej, po których
widać, że delikwent zobaczył tylko zdjęcie i nawet sobie głowy nie zawracał
zerknięciem na profil. Na obu zdarzała się erotyka lotów koszących (następny
delikwent dostanie wersję zbetowaną, jak mamę kocham). Na obu zdarzyło się
zapytanie, czy nie chciałabym być „jednorożcem” (unicorn to
określenie na biseksualną kobietę, która „dochodzi” do pary przy okazji
trójkąta), przy czym wersja polska była w Gdańsku i proponowała przeprowadzkę
do nich i wspólne mieszkanie (no zadzieram kiecę i lecę z Wrocławia, żeby pomóc
im „odkrywać nowe horyzonty”, czy jak to ona ujęła…). Zdarzył się obleśny
pięćdziesięciolatek z Ameryki, który szukał swojej drugiej połówki wśród
dziewczyn (bo, jak sam to określił, łatwiej mu nawiązać kontakt z młodszymi. Czyli
pi razy oko do dwudziestego piątego roku życia) w Europie, bo te w USA są zbyt
według niego zepsute. Na moją uprzejmą sugestię, że na profilu jest napisane
dokładnie, ludzi w jakim wieku szukam, i wyszłoby mu na zdrowie, jakby, bo ja
wiem, respektował granice wyznaczone przez kobiety, dostałam opieprz, że nie
jestem wystarczająco otwarta i jestem jedyną osobą, której się nie podoba, że
podbija do mnie facet w wieku mojego ojca, do tego mieszkający na drugim końcu
świata.
Poza tym – wkuropatwiające wiadomości typu „co
robisz w wolnym czasie”. Poczytaj sobie, mośku, mój profil (ten sympatiowy to
dosłownie trzy zdania), stoi jak byk, co robie w wolnym czasie. Ewentualnie pytają
co studiuję, bo żeby to wykminić, musieliby przeczytać mój profil ze
zrozumieniem. No i oczywiście, doprowadzający mnie do białej gorączki, temat
feminizmu. Co ciekawe, pytanie pada tylko na Sympatii, i już nawet sobie nie
zawracam głowy odpowiadaniem, bo geniuszom pytającym, czy obrażam się, jak mi
ktoś przytrzyma drzwi albo pomoże walizkę zdjąć z półki (ja, osoba metr
pięćdziesiąt pięć wzrostu, wagi piórkowej na dodatek) nawet nie ma co poświęcać
trzech minut na odpisanie. A reszta zazwyczaj kończy dyskusję (krótką i
wkuropatwiającą) tekstem z cyklu „e, w moim otoczeniu tego problemu nie ma,
wymyślasz”.
No i jak tu mieć nadzieję na spotkanie jakiegoś w miarę znośnego
gościa?
No. To tyle na wprowadzenie, w przyszłości nie
będę się musiała specjalnie rozpisywać, tylko będę wrzucać kwiatki na bieżąco. Może
wtedy się blogasek trochę uruchomi?